Z moich obliczeń wynika, że do od soboty do piątku wydałam ok 438 euro, w tym 300 na mieszkanie (kaucja i pierwszy miesiąc) i 30 za noclegi. Obowiązkowym wydatkiem było też zakupienie włoskiego numeru, co ze zniżką kosztowało 16 euro (dzięki mojej polskiej kracie ESN !). Wychodzi zatem, że na "życie" wydałam 92 euro, czyli ok 380zł! Smutną prawdą jest też to, że imprezy dużo tu kosztują. Za wejście do klubu trzeba zapłacić 10, czasem 8 lub 6 z kartą Erasmusowską, plusem są za to drinki w cenie. W pierwszym tygodniu zapłaciłam tylko raz za imprezę(6 euro) więc wcale nie jest to główny powód wydania tak dużej ilości pieniędzy ;)
Miesięczny grant od uniwersytetu to 390 euro. Mimo, że jestem dobrej myśli, to czasem zastanawiam się, czy to na pewno wystarczy. Moje oczekiwania są dosyć spore. Mam zamiar trochę podróżować i główkuję, na czym zaoszczędzić, jak wydawać pieniądze rozsądnie, szukam najtańszych sklepów etc. Codziennie mijam wystawy z butami, ciuchami i torebkami, dlatego też mam cichą nadzieję, że tak uda mi się zaplanować wydawanie pieniędzy, że starczy mi na zakupienie nowego ciuszka od czasu do czasu.
Jedno jest pewne, że przy takim tempie wydawania pieniędzy, jakie miałam w minionym tygodniu, nie starczy mi na nic. Dlatego poszłam dziś rano do najtańszego sklepu, jaki znalazłam w pobliżu, w którym jest jeden wielki dział discount. Wszystkim Erasmusom polecam Sidis, który znajduje się przy Via Napoli, 301. Wydałam 23,34 euro na zakupy, które powinny mi starczyć prawie na cały miesiąc, a na pewno na dwa tygodnie, zresztą zobaczymy, sama nie wiem ile potrafię zjeść sama ;) Dla zainteresowanych nowych mieszkańców Bari, podaję do informacji jakie są ceny.
2l mleka;
pół litra miodu (który kosztował tyle samo co 250ml w innych sklepach, czyli 2,70 e);
słoiczek pesto1,08;
chleb 0.65; makarony za 0,34;
duży przecier pomidorowy 0,55;
pomidory w puszcze 0,39;
jogurty małe za 0.25;
ser ricotta 0,59;
3 puszki tuńczyka za 1,79;
dużą puszkę orzo (kawa typu inka) 1,19;
ser w plastrach 140g za 1,29;
prosc.crudo 1,49;
Jest też dużo promocji na ciastka śniadaniowe, cornetty, i inne smakołyki śniadaniowe, a także na zwykłe ciasta, chrupki itp. Wydaje mi się, że już mam wszystko, czego mi trzeba i do sklepu szybko nie zajdę. Ewentualnie od czasu do czasu po mięso, warzywa lub owoce i wodę. Pozostałe potrzebne mi rzeczy mam, i zobaczymy na ile mi to starczy. Warzywa i owoce kupuje mniej więcej raz na 3-5 dni. Dziś wydałam na nie 3 euro (owoce, papryka, ogórek, fasolka szparagowa, cytryny) i powinno mi to starczyć spokojnie na tydzień. Na warzywa obiadowe, jak zwykle złożyłam się z Olą, które też powinny być naszym obiadowym posiłkiem przez kilka najbliższych dni. Za dwie papryki czerwone, 5 pepperoni, 2 cukinie, kalafior zapłaciłyśmy tylko 2 euro. Tak mi się przynajmniej wydaje, że to tylko 2 euro bo w domu praktycznie zakupów nie robię. Zatem, mamo, powiedz mi, czy to dużo, czy mało!
Podsumowując, jestem zadowolona z dzisiejszych zakupów i ciesze się, że wreszcie miałam czas, żeby je zrobić. Teraz, z pełną lodówką i zapasami w szafkach, zajmę się ogarnianiem szkoły, zajęć dodatkowych typu fitness, sport, etc.
Witam, podczytuję bloga :) bardzo ciekawe i praktyczne uwagi, i chyba nie tylko dla Erazmusowiczów, a dla każdego, kto chciałby tanio pomieszkać (przeżyć :)) w tym ładniutkim zakątku Włoch. Życzę udanego pobytu, wykorzystania na maksa ulotnych chwil z widokami na morze (przepiękne!!!), wszelkich okazji do poznania ludzi, języka, kultury, obyczajów, widoków i jeszcze raz widoków (dla nacieszenia duszy). No i proszę dalej pisać o ekonomicznej stronie zgłębiania wiedzy ;)) na obczyźnie, Serdecznie pozdrawiam. Mama Oli Ś. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz!
OdpowiedzUsuń