Z samego rana ruszyłyśmy na rynek, z misją kupienia kosmetyków. Kupiłam balsam Deborah za 3 euro i szampon fryzjerski w tej samej cenie. Można tu kupić wiele kosmetyków dobrych marek, płacąc za nie od 2 do 5 euro, za te z najwyższej półki. Moim zdaniem opłaca się to, więc jak będziecie tu przyjeżdżać, postarajcie się znaleźć jakiś duży rynek mercato i poszukajcie stoisk z kosmetykami. Jakość ich jest lepsza niż w Polsce, z reguły kosmetyki sprzedawane na zachodzie są lepsze od naszych. Całą drogę zachwycałam się moim nowym dobytkiem.
Wracając zaszłyśmy do sklepu, żeby spróbować przepysznej panini. Trafiłyśmy chyba na jakiś delikates bo cena kanapki nieźle nas zaskoczyła. Bułka z prosciutto crudo, z serem, rukolą i pomidorami była warta 3 euro. Cena, w sumie podobna do kanapek w Subway'u więc tragedii nie ma, ale jeżeli chodzi o smak, nie da się tego porównać. Idąc dalej wskoczyłyśmy na moment do supermarketu, żeby wreszcie zrobić nasze pierwsze, porządne zakupy. Powoli mijałyśmy pułki z asortymentem, żeby nie przeoczyć żadnej cenowej okazji. Nasze bystre oko zauważyło, na przykład kawę Lawazzę po 5 euro za dwa opakowania. W Polsce zapłacimy ok. 18zł (jak nie więcej), a tu ta dobroć kosztuje nas tylko 10zł. Kto bystrzejszy, może znaleźć jeszcze taniej. A więc kawosze, zbieram zamówienia na ten specjał :) Poza tym nie powinno być problemu z przewożeniem tego w bagażu podręcznym, więc odwiedzając mnie, zaplanujcie miejsce na kawę. Nie można opuścić Italii nie kupując kawy! Naprawdę warto, aromat jest p o p r o s t u unikatowy.
Żeby tradycji stało się zadość, a raczej, żeby powiedzieć, że wszystkiego, co dobre już zasmakowałam, na kolacje zjadłyśmy mozzarelę z pomidorami, a żeby uczcić zmianę mieszkania, zafundowałyśmy sobie wino (6e)
Tak beztrosko minęły mi dwa dni. Na razie bardzo mi się podoba jestem dobrej myśli. Znalazłyśmy cudowne mieszkanie, które znajduje się w samym centrum miasta. W okół nas są same sklepy światowej klasy projektantów. Może kiedyś trafię na jakąś w i e l k ą promocję i zrobię zakup u Gucciego ;)
Mieszkanko nasze jest milion razy lepsze od mieszkań z Corso Mazzini. Jest czyste, wyremontowane, full exlusive. Jest tu internet, telewizor, pełne wyposażenie kuchenne, nawet blender mamy ;) Przede wszystkim, zimą będzie tu ciepło bo w 300 letnim budynku, grube mury dobrze chronią przed nadmorskim silnym wiatrem. Ponoć zimą jest tu zimniej niż w Polsce. Wilgoć i wiatr przenikają w kości i trzeba znaleźć bardzo dobrą kurtkę, która tego nie przepuści. U Rity niestety nie było ogrzewania i naprawdę kiepsko to wyglądało. Tutaj do mieszkania wjeżdżam windą, mamy taras zamiast balkonu i urokliwe sufity.
Rachunek :
Szampon 3
Balsam 3
Warzywa na obiad + brzoskwinie 1
(za pół kg fasolki i 4 ogromne brzoskwinie zapłaciłyśmy 2 euro, czy to dużo?
Panino 3
Zakupy z sklepie 5,45
10 rolek papieru 1,55
(kawa, woda, pasta do zębów, duży żel Dove, mleko, mozzarella, jogurt)
wino 3
Znaczek 16
(nie mam pojęcia na co ten znaczek, ale potrzebny na uniwersytet)
Razem : 35 euro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz