Ani przez jedną minutę dzisiejszego dnia nie przeszła taka myśl, że muszę coś zrobić. A więc można stwierdzić, że erasmus nie służy tylko po to, żeby przeżyć najlepsze imprezy w swoim życiu, poznać milion nowych ludzi i zmierzyć się z trudnościami językowymi. Jak najbardziej jest to czas odpoczynku, regeneracji sił. Jest lekarstwem dla mojego umysłu. Z każdym dniem jestem coraz bliższa temu, za czym tęskniłam. Podczas wieczornej kontemplacji, nie mogę się nadziwić sobie, że wreszcie udało mi się osiągnąć cel, nad którym pracowałam cały rok. Zawsze jest coś do zrobienia, nawet jeżeli nie ma. Z łatwością człowiek znajduje sobie robotę, większą czy mniejszą, pilną lub mniej pilną, obowiązkową lub zbyteczną. Bo przecież jak można przeżyć spokojnie jeden dzień bez myślenia o tym, co muszę zrobić. Nie wiem jak to się stało, ale jestem z siebie bardzo zadowolona. Kiedy miałam ochotę na pysznego loda, ubrałam się po niego poszłam. Kiedy zachciałam przejść się nad morzę, zrobiłam spacer właśnie tam. Posprzątałam nie dlatego bo musiałam, po prostu naszła mnie ochota na sprzątniecie. Z taką samą ochotą zrobiłam ciasto i spotkałam się z Ewą ;-) Niesamowite jest to, z jaką przyjemnością wykonuje się wszystkie te czynności, których nie musimy wcale robić. Niezwykłe to jest, jaki potem człowiek jest szczęśliwy i zadowolony.
Tak mi minął prawdziwie beztroski, dobry dzień. Dodam, że wczoraj też był przyjemny bo korzystałam z ostatniego słońca i plażowałam około dwóch godzin. Na plażę i spowrotem szłam bez pośpiechu. Zdążyłam też wybrać się na pierwszy spokojny spacer z moim aparatem. Wczoraj byłam bardzo bliska temu, co udało mi się osiągnąć dziś. Sukces!
Ależ przepysznie wyglądające ciasto, aż ślinka leci, mniam, mniam :) smacznego :)
OdpowiedzUsuń