Filar ekonomiczny, to nie tylko nieustane liczenie pieniędzy, ale także przyjrzenie się korzyściom, nie koniecznie materialnym. Z każdym nowym tygodniem, doświadczam czegoś nowego. Niedziela stała się własnie takim dniem, który wzbogaca mnie o nowe przeżycia.

Przyjeżdżając do Włoch, miałam jedną, nietypową dla Erasmusa misję, chciałam pójść na włoską operę. W ogóle chciałam pójść na operę, bo jak dotąd nie udało mi się jeszcze tego dokonać. Nie długo musiałam czekać, żeby moje marzenie się spełniło. Dwa tygodnie po przyjeździe, znalazłam się w Teatro Petruzzelli. Było pięknie. Fotografia oddaje cały urok tego miejsca. Wizyta w takim teatrze, w towarzystwie najlepszych
erasmusek, gwarantuje wspomnienia na długie długie lata.

Kolejna niedziela zaprosiła mnie na mecz piłki nożnej. Doświadczenie nieco inne, niż podczas poprzedniego weekendu, ale też jedne z nie najgorszych. Mimo, że stadion Stomilu jest prawie pod nosem, nigdy mnie nie zachęcał do pojawieniu się na jakimkolwiek meczu. Zupełnie nieplanowanie, niedzielne popołudnie spędziłam tutaj i powiem, że nawet bardzo dobrze się bawiłam. Była to niezła lekcja...nie najlepszych włoskich słówek ;) Niestety, miałam wielkiego pecha w tamtym dniu. Przytrzasnęłam swój jedyny telefon, rozwalił mi się kompletnie mój but, wylałam kawę na siebie więc i mecz oglądany przeze mnie, nie przyniósł szczęście dla drużyny Bari. Dla bardziej zorientowanych powiem, że był to mecz 2 ligi.
A wczoraj, pierwszy raz wybrałyśmy się na wycieczkę organizowaną przez ESN. Zwiedzanie wprawdzie nie było najlepszym elementem naszego tripu ale pozytywnym motywem wczorajszego dnia było to, że całkowicie spędziłam go w towarzystwie młodych zagranicznych ludzi, z którymi łączy mnie teraz Erasmus. Wszyscy znajdują się tu w tym samym celu, dla każdego wszystko to co nas otacza jest nowością i czasami małym wyzwaniem. Nasi najlepsi przyjaciele znajdują się setki i tysiące kilometrów od nas. Przyjechali, żeby wrócić wzbogaceni o jedno, znaczące doświadczenie, spróbowanie życia w innym świecie.
Dziś mija miesiąc odkąd wyjechałam z Polski. Zostały już tylko 4.
Kiiiiinga zazdroszczę Ci odwagi! Ja bym się mimo wszystko bała jechać na Erasmusa :) A blog jest świetny, nieźle piszesz, czytam na bieżąco! Buziaki!
OdpowiedzUsuńAleż piękne Syreny... biedni ci włoscy żeglarze, niechybnie rozbiją się na przybrzeżnych skałach... :) serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń