Pewnego średnio słonecznego dnia, dwie Polki postanowiły coś zmienić w swoim erasmusowskim życiu i wyszły pobiegać. Dobiegły do uroczego miejsca, zwanego Parco 2 Giugno. Biegły i rozmyślały o marnotrawstwie cennego wolnego czasu, przepysznych włoskich smakołykach, które spotyka się na każdym rogu i nie do końca zdrowym trybem życia...
Spędzanie tutaj czasu jest cudowne, ale ile można spać, buszować po internecie i oczywiście, jeść! Po półtorej miesiąca zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Praktycznie nieograniczony czas wolny daje się we znaki. Im jest go więcej, tym trudniej jest nim rozsądnie dysponować. Planuje przedłużyć swój pobyt o kolejny semestr, ale jeżeli ma on wyglądać tak, jak do tej pory, może to się nieprzyjemnie odbić po powrocie do Polski. Nie wiem dlaczego, ale bardzo trudno jest znaleźć złoty środek w planowaniu swojego czasu. Wydaje mi się, że to nie jest tylko mój problem, ale ogólnie wszystkich Erasmusów. Wypowiem się w liczbie mnogiej, bo to są również zdania innych, którzy tu przybyli. Przyjechaliśmy z różnymi ambitnymi planami, nawet takimi, jak schudnąć! Przecież będę gotowała tylko dla siebie i będzie dużo czasu na sport. W domu nie miałam takich możliwości, ledwo znajdowałam czas na tą aktywność. Brakło godzin w dobie, ale ten czas na sport zawsze jakimś cudem się znalazł. A tutaj? Niestety nie jest to takie proste, mimo iż, każdy z nas posiada monopol na czas wolny. Popadamy ze skrajności w skrajność, z byt szybkiego, zabieganego trybu życia, na zupełne nic nierobienie. Przykra strona Erasmusa.
W porę się obudziłam i postanawiam nie marnować więcej swojego czasu. Może przesadzam, bo nie spędzam całych dni w domu, ani nie śpię zawsze, kiedy w nim jestem, ale na pewno nie korzystam z tego co posiadam, tak jak powinnam to zrobić, żeby być zadowoloną i spełnioną. W domu, czy poza nim, w Polsce, czy na świecie, jest niezliczona ilość fascynujących, interesujących rzeczy do zrobienia. A więc koniec z odpoczywaniem. Teraz zaczynamy odpoczywać i robić rzeczy pożyteczne, pozytywne i ambitne. I najważniejsze, znaleźć złoty środek, żeby znowu nie przesadzić.
Skoro publicznie przyznałam się do nic nierobienia, apeluję o doping! Może jakaś motywująca do działania myśl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz