"Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony."
(Mk 16,16)
Kilka dni temu przeprowadziłam rozmowę ze znajomym. Zaczęło się od tego : U mnie chujowo. Wstaję i nie mam po co wstawać, wstaję bez celu.
Na koniec spotkania zapytałam :
- Jesteś szczęśliwy? Co daje Ci szczęście?
- Tak jestem. Szczęście daje moje bieganie, kiedy biegam jestem mega szczęśliwy. Szczęście dają mi także przyjazdy do Olsztyna, kiedy mogę spotkać się z przyjaciółmi. Oglądanie filmów itp
- To bardzo istotne przykłady, ale czy nie są to tylko aby sposoby, żeby poprawić sobie nastrój? Powiedz mi co daje ci takie szczęście, że kiedy rano wstajesz to właśnie z taką myślą, że jesteś szczęśliwy bo...
Czy rozumiecie tę różnicę, między chwilową radością a szczęściem kojarzącym się ze spokojem, ustatkowaniem, sensem życia, codziennym z uśmiechem, którego nie musi sprawić żaden film, czekolada ani inna tego typu sztuczka? Teraz, kiedy jestem zupełnie odmieniona, pełna chwały Bożej, śpiewająca i tańcząca dla Pana, kiedy codziennie mam dreszcze, na myśl o Nim i o tym, jakim jest kochającym mnie Ojcem, kiedy wreszcie poznałam Jego łaskę i wiem, że wszystkiego czego do szczęścia było mi trzeba był właśnie On, mój Tata, Pan i Bóg, mam wrażenie, że wszyscy w okół mnie są szczęśliwymi ludźmi. Ale na wypadek, gdyby tak nie było, napiszę kilka słów o tym, że wystarczy tylko jeden mały krok, żeby żyć z uśmiechem na twarzy i spokojem ducha. Tylko jeden, albo aż jeden.
Chyba wszystko co chciałam, napisałam. Jeden krok, który pokieruje Cie i pokaże, że warto postawić następne lub ten jeden, który będzie fundamentem przemiany Twojego życia. Jedyne, co mogę jeszcze dodać, tyczy się odwagi. Bez niej nie ruszymy się z miejsca. Jasna sprawa, że boimy się każdej zmiany. Są nawet powody, dla których własnie strach nas ogarnia. Po pierwsze, nie wiemy czy za rogiem nie czai się diabeł i nie spotka nas coś gorszego. Druga rzecz to obawa związana z opuszczeniem naszych zmartwień. Pozbędę się tego problemu, ale na pewno zaraz przyjdzie kolejny. Albo zadajemy sobie pytanie " jak to można żyć bez zmartwień? Przecież każdy musi dźwigać swój krzyż. No i po trzecie brak wiary na lepsze jutro, na lepszą wieczność (w moim przypadku!). Nie pisałabym o tym, gdyby wszystkie zmiany przychodziły mi z łatwością. No nie, jeśli decyzję podejmowałam dwa lata, to jednak był to dla mnie wyczyn ekstremalny. Po drodze stawiane mi były sytuacje, które sprawdzały to, jaka jestem odważna, czyli takie, które stopniowo zmieniały moje życie. I tak było, step by step stawałam się coraz bardziej zadowolonym człowiekiem. Ale prawdziwe szczęście dał mi Jezus. W tym akapicie nakłaniam Cienie do zmian i dodaję Tobie odwagi. Zmień to, co przynosi smutek i zmartwienia. Jeżeli uważasz, że Twoje zmartwienia przypisane są Tobie i nic nie możesz już zmienić, czytaj kolejny akapit.
"Błogosławiony Bóg, co nie odepchnął mej prośby(...)" Ps 66,20
Jezus da szczęście każdemu, kto w Niego uwierzy. Każdemu bez najmniejszego wyjątku. Nie rozdaje tego, tak jak kupony toto lotka, kto wylosuje ten wygra. To nie żadna gra, lecz kwestia zaufania i wiary. Zaufaj Panu i uwierz, że w Jego WIELKIM interesie jest to, abyś żył w dostatku miłości i szczęścia. Gdybyś Ty cierpiał na krzyżu, oddając swoje życie dla reszty świata, dla każdego człowieka, który się narodził i narodzi, to czy chciałbyś czegoś innego niż szczęścia, spokoju, radości i miłości dla nich wszystkich? Skoro taka jest wola Boga, żebyśmy byli jego zadowolonymi dziećmi, to dlaczego nimi nie jesteśmy? Bo nie zaufaliśmy mu i sami chcemy kierować swoim losem, sami walczymy z naszymi problemami, kiedy On tylko czeka na znak od Ciebie. Daj Mu znak i oddaj się Jego łasce. Skoro doczytałeś tego momentu, to zapraszam Ciebie jeszcze do obejrzenia dwóch filmików. Tylko 4 minuty...
A drugi musisz znaleźć sam, wpisując