Etykiety

wtorek, 16 lutego 2016

Pracujemy

Długo nie wiedziałam jak zacząć pisać, czy w ogóle opisywać to, co się działo. Ostatnie pół roku było kalejdoskopem, tylko, że nowo pojawiający się obraz wcale nie był piękniejszym od poprzedniego. Zmiany, zaskoczenia, trochę paniki, nauka spokoju i cierpliwości. Każdy tydzień przynosił coś nowego. Wyzwanie, szansę, nadzieję lub naukę. Sytuacja zmieniała się czasem z dnia na dzień, a żaden tydzień nie był tym, który utwierdziłby mnie w przekonaniu, że nareszcie zaczynam nowy rozdział. Do momentu ukończenia studiów było dobrze, bez obaw, bez przymusu. Wybranie celu i drogi po uniwersytecie, to jedno z najtrudniejszych zadań, któremu trzeba po prostu podołać.

Ostatecznie pisze do Was z Ursynowa. Powoli zaczynam, czyli raczkuję w temacie usamodzielnienia, czy też tworzenia profilu zawodowego. Jestem zadowolona, że jednak coś się ruszyło w tym kierunku. Prędzej czy później będzie tak, jak być powinno. Pokora i cierpliwość zostały u mnie poddane wielkiej próbie, dzięki czemu poznałam prawdziwe ich znaczenie.

Tak, mieszkam w Warszawie i nie wiem, czy jestem bardzo zadowolona. Bałam się tego wyzwania bardziej niż wyjazdu 2000km dalej. Nie wiem tylko, po co ja tu jestem i dlaczego akurat tutaj, w miejscu, którego sobie nie wymarzyłam. Wiem tylko, że warto spojrzeć na to z ufnością i pokorą. Kilka razy zastanawiałam się nad sensem, czy ta praca jest dobra, czy miasto będzie mi sprzyjało i czy będę się w ogóle spełniała. Policzkiem było to, że pytaliście mnie o to samo, a ja trochę bezradna, bez żadnego planu rezerwowego, byłam zmuszona do zastanawiania się nad pozytywami całej tej sytuacji. I tak czując spokój wewnętrzny, nie zakładając niczego z góry, nie pchając się nigdzie na siłę, dając sobie czas i okazując zaufanie, popłynęłam z z prądem i przypomniałam sobie, że nie od razu Rzym zbudowano. Jestem spokojna. Nie tracę energii ani siły, robię swoje, przyglądam się z nadzieją, że prowadzi mnie to w dobrym kierunku, bo póki co wszystko idzie dobrze, samo się układa. Ten na górze jednak bardzo mnie lubi i pomaga uporządkować cały mój bałagan. Pracujemy razem, zamiatamy, wyrzucamy, układamy.




Moja pierwsza stancja znajduje się w nie najgorszej lokalizacji. Mam blisko do lasu. Do pracy jadę pół godziny, więc jak na warszawskie standardy, jest to znakomity wynik. Pracuję w miejscu, które w żadnym stopniu nie przypomina stolicy Polski. Z wielkiego okna mojego biurowego, trzy osobowego pokoju nie widzę miasta. Są tylko drzewa iglaste, liściaste i klimatyczne chatki. Przejście z przystanku do wilii Sony, to urocza alejka prowadząca przez ciche osiedle domków. Prawdziwe zacisze. Przed pracą i po pracy, nie mijam biegnących ludzi. Wchodzę do autobusu, w którym nie ma ścisku. Pracując spoglądam na drzewa i cieszę się, że chociaż tyle mam z mojego Olsztyna. Spokój przez większość dnia.



Dzięki za wszystkie modlitwy, ściskane kciuki, myśli i pomocne słowa.
Chyba wszystko będzie dobrze. 
O ile z nadzieją będę patrzyła na zamykające się drzwi, o tyle wszystko będzie lepiej się układało.





we are sailing home again 'cross the sea.
We are sailing stormy waters to be near you to be free.








czwartek, 25 czerwca 2015

Pani inżynier

Jeśli ktoś wejdzie na mój profil na Facebooku, zobaczy zdjęcie uśmiechniętej laski na tle najprawdziwszych obłoków(zdjęcie zrobiłam podjeżdżając na Etnę ;). Uśmiecham się do siebie szeroko, bo tak właśnie wyglądam, kiedy bujam w obłokach. Nie jest to, może codzienny widok, lecz jak już wpadnę w wir zamotania lub błądzę myślami gdzieś daleko, czuję się (może wyglądam) , jak na tej fotografii.

Słusznie ktoś w kwietniu zauważył "już kwiecień a tu cicho, na tym blogu". No właśnie. Już koniec czerwca, a tu nadal cisza. Niestety, tak właśnie jest, brak wyciszenia, niespokojna głowa, jakieś problemy skutkują brakiem koncentracji wokół czegoś, co nadawałoby się na ciekawy, sercowy wpis.  
W nocy z 26 na 27 czerwca mogę pochwalić się ukończeniem studiów i zatwierdzoną praktyką we Włoszech. Ukończenie wszystkich egzaminów bez poprawek, napisanie męczącej pracy inżynierskiej oraz piękna obrona dają mi naprawdę ogromny powód do radości. Zatwierdzenie praktyki i otrzymania grantu, ułatwi mi kolejną (może decydującą i ostatnią) podróż do Włoch. Może właśnie dlatego, tej nocy nie mogę zasnąć.



Przyglądając się temu zdjęciu, myślę o tym, jaka kiedyś byłam. Dawno dawno temu, jakieś 8-10 lat wstecz, w sali szkolnej zobaczyłam cytat JPII o uśmiechu. Mówił on o tym, żeby uśmiech był najlepszą pamiątką, jaką pozostawisz po sobie, lub żeby ludzie zapamiętali po Tobie to, co najlepsze, czyli uśmiech.
Zapamiętałam ten cytat, ponieważ zawsze byłam zadowoloną, radosną, piękną dziewczyną. Nie narzekałam. Lubiłam się uśmiechać każdego dnia, sama do siebie, do znajomych i nieznajomych. Rzadko kiedy chodziłam z zrzędną miną. Na pewno byłam szczersza i weselsza. 

I teraz zadaje takie pytanie, która z zależności jest poprawna? Brak uśmiechu powoduje więcej zmartwień. Czy zmartwienia powodują mniej uśmiechu?

Z okazji ukończenia pewnego, ważnego etapu w życiu i powoli decydując się na "co dalej", życzę sobie tyle smile'u na twarzy i pogody ducha, ile posiadałam czytając wyżej wspomniany cytat, i kiedy wiedziałam, że pasuje on do mnie jak ulał! Zdecydowanie mniej narzekania i bycia naprawdę piękną, zadowoloną i mega uśmiechniętą osobą na co dzień!

niedziela, 18 stycznia 2015

uzupełnienie braków

Do wczorajszej listy dopisuję kolejnych dwóch zasłużonych naszym zdaniem artystów
 Claudio Baglioni, a w szczególności piosenkę Via.
 Następnie Fabrizio de Andre'- Volta la carta i Fiume sand creek






czy coś przypadło Wam do gustu ? ;) 

sobota, 17 stycznia 2015

Muzyka, której nie znamy

Nastał wreszcie wieczór, kiedy oprócz niezwykłej kuchni włoskiej opowiadam o muzyce, która mnie w sobie rozkochuje coraz mocniej. Jest tyle nieprzeciętnych włoskich utworów muzycznych, że naprawdę szkoda o nich nie wspomnieć. Zacznę może od krótkiego przypomnienia, a następnie zrobię przegląd wiecznych przebojów, utworów mniej znanych, niezwykłych, osobliwych i zwyczajnie wart uwagi.
Czy znajdzie się jakaś osoba, która nie znałaby refrenu, przynajmniej jednej z tych piosenek : Volare, cantare , Felicita , Lasciate mi cantare, Mamma Maria, Ti amo. Oprócz tego klasycznego zestawu, rozpoznajemy także  Erosa Ramazotti, którego w radio nie trudno jest usłyszeć lub wielkiego tenora Andrea Bocelli, Con te partiro robi wrażenie chyba na wszystkich. Zucchero (Baila Morena) chyba też większość słyszała.
Nie wiem czy przypadło Wam to do gustu, czy też nie, ale myślę, że na dłuższą metę utwory te nie mają żadnych szans.  Piosenki znane, rozpoznawane, lubiane bardziej lub mniej, rytmiczne, a więc takie, których rynek muzyczny potrzebuje, pochłania i męczy nas nimi aż do bólu uszu lub głowy.
Jeżeli mam okazję i możliwości przekazu, chcę podesłać Wam na ten wieczór kilka moich ulubionych utworów. Na liście znajdują się kawałki z różnych stylów muzycznych. Mam nadzieję, że większości z Was przypadną one do gustu, albo chociaż nie wzbudzą wielkiej niechęci.

Spokojnie, nastrojowo, sympatycznie
Skoro Włochy to kraj wielkich romantyków, zacznę poważnie, od przepięknej piosenki o miłości. Jeden z najważniejszych włoskich artystów Lucio Dalla - Caruso. 
Zostając przy Lucio Dalla, zaproszę Was do posłuchania Anna e Marco, która zdecydowanie nie jest tak poważną piosenką, jak Caruso. Jego piosenki myślę, że kwalifikują się do poezji śpiewanej. Są więc spokojniejsze, z pięknym tekstem, ze skrzypcami, a także radosne. Są po prostu piękne i przyjemne. Jeżeli ktoś się lubuje w takim stylu, podaje kolejne tytuły. Na odprężenie, posłuchanie urokliwego języka włoskiego polecam jak najbardziej. To coś nowego niż radiowe hity ;)
Tu non mi basti mai  
Canzone
Caro amico ti scrivo
Disperato Erotico Stomp 

Klasyka włoskiej muzyki
Teraz przedstawiam, naszym zdaniem najciekawszych włoskich artystów. 
Rino Gaetano 
A mano a mano *
Ma il cielo e' sempre piu' blu *
Gianna
E Berta Filava
Lucio Battisti
La Canzone del Sole *
Il mio Canto libero *
E penso a te
I Giardini di Marzo 
Antonello Venditti
Unica *
Notte prima degli esami *
Claudio Baglioni
E tu come stai
Avrai
Francesco De Gregori
La donna cannone
Generale

Folkowo, popowo, rapowo, rockowo
Jednym z moich ulubionych zespołów jest Folkabbestia. Połączenie ska, folk i brzmień szantowych.
Tammurriata a mare nero
L'avvelenata           
Tre biganti e tre somari
Le vie del folk
Max Gazze'   
Sotto casa
Caparezza 
Vieni a ballare in Puglia *
Legalize the premier
La mia parte intoellrante
Jovanotti
A te*
Bella*

To jest właśnie ta muzyka, którą odkryłam na Erasmusie. Mam nadzieję, że za rok będę większym ekspertem włoskiej piosenki. Nie pokazałam nic z hiciorów popowych, ale to może zostawimy na następny raz...

*Piosenki z gwiazdką dostały ode mnie wyróżnienie ;) 


Max Gazze

(Vieni a ballare in Puglia)

(Jovanotti)

(A mano a mano)

czwartek, 11 grudnia 2014

Dwa tygodnie temu postawiłam, wszystko, a na pewno większość, na jedną kartę. Całkowicie spontaniczny wyjazd do Włoch okazał się małym szaleństwem, które doładowało moje akumulatory. Oderwanie się od rzeczywistości na kilka dni, zaspokojenie ochoty na włoską kuchnie, przejście włoskimi, moimi włoskimi uliczkami, sama odbyta podróż i spotkanie osób z "zeszłego epizodu" to jeden fakt. Wygranym asem jednak okazało się podjęcie ryzyka i okazanie wyrozumiałości. 

Powrót do rzeczywistości niestety nie był już taki słodki i przyjemny, chociaż z poczuciem wielkiej wygranej, napotkane w ostatnich dwóch tygodniach niepowodzenia i rozczarowania nie miały ze mną szans. Nie chodzi tutaj o to, żeby się przechwalać lub wymądrzać. Chciałam tylko zasygnalizować niektórym, szczególnie tym, którzy od bardzo dawno nie poczuli żadnej pozytywnej energii w okół siebie, i tym narzekającym (odzywa się ta, co nie narzeka..) o tym, żeby 
podejmować ryzyko. Mniejsze, większe, na jakie macie okazję. Każde wprowadzi w naszym życiu jakąś zmianę, analogicznie, małą lub dużą :) 

Samo ryzykowanie nie jest gwoździem do sukcesu. Jest ich wiele, ale kolejnym, wartym wspomnienia, jest zachowanie spokoju (znowu...pisze najspokojniejsza dziewczyna w Olsztynie) po odkryciu karty. Niepowodzenie, to, że coś nie pójdzie po naszej myśli może wydawać się na początku porażką, karą, nauczką lecz za jakiś czas, jutro, za tydzień, za miesiąc albo i cztery może okazać się naszą wielką wygraną. 

Nie ma sytuacji, które nie wpłynęłyby na nasze życie pozytywnie. Nie ma nawet najmniejszej takiej opcji. Należy tylko pamiętać o podstawowych zasadach uczciwości, przyjaźni, miłości, zgody, samoakceptacji i Bożej opiekuńczej ręki. 

Dla podsumowania i lepszego zajarzenia. Kiedy czujesz, że musisz coś zrobić (raczej, że CHCESZ to zrobić), zrób to, nawet jeśli ryzykujesz wiele. Opłaci się na bank. Jeśli czujesz, że nie chcesz czegoś robić (raczek wtedy, kiedy nie przyświeca Ci żaden cel), przestań to robić. Powiedzenie "nic na siłę" nie odnosi się tylko do rzeczy martwych! I oczywiście, na deser przypominam, a może podaję nowość, STOP CONTROL. Przestań kontrolować wszystkie swoje poczynania, całe Twoje życie. Zapomnij czasem o znaczeniu słów "to jest możliwe/nie mogę/to nie wypada/jak to/tak się robi/tak nie można/itd itd itd"


wtorek, 4 listopada 2014

How rich we are?

If the Jesus's death on the cross is the price of love, can I pay for my love dozens of euro and a new dress. Is the price of thousands km distance, 36h bus ride, nerves and stress of travel logistics, lost tickets, lonely days, longing and time, is worth of love? 
Is or not? 

How much we want to pay, and if we want at all?
Does the price of the distance, mutual understanding, calmness, sacrifice, cost too much to persevere and be living proof of love?  Love, which nowadays definitely missing. What is wrong with us? We are too weak in many cases. Quickly we give up, we expect too much, bear a grudge and many other worse. Of course we are able to love, because we are living through it. Just open your heart, mind and eyes. 

My case looks like this . It is my cost that I realized today that I want to pay. I don't  want to continue this discourse. But willing I listen your story, and maybe some advice how to be strong in worse times. 

How rich we are? 


"Love bears all things, believes all things, hopes all things, endures all things."












czwartek, 6 marca 2014

The Third World

Finally I'm writing in english!

Yesterday (excatly today morning) on the way back from party, the one of the Erasmus friend who is atheist  asked me Kinga,have you changed your religion.? Why?This seemingly simple question was a beginning of a very long conversation, I think quite good with a respect to both of us. Namely our conversation it was like my monologue. That was like his short questions and my long answers.

The lastes question was like that :  Okay Kinga, what do you think about Third World. Read it : If God is good and loves us, why there is evil, crying, pain and suffering in the world?

Hmm, and you, what do you think? The answer is very simple and with a pleasure i'm gonna explain it to you. Firstly, please tell me what have you done this week to make our world just a bit better? Or didn't you any harm to another person? Why in our society, I'm not saying about the great world but something what is going on around us, we are able to hate each other, to spite, to steal, to betray, to lie, to be unpolite and rude and of course to be unfaithful to our partner. Farther why we are able to destroy other people's property even the smallest. Why we don't  respect someone else's work, work of every single person in our society ?

And what is the answer? Do you know that we aren't much differ from those people who are responsible for more harm and pain that is caused by war, injustice, layouts of authorities, dont you know?
In both cases, the cause is lack of love. How can we be angry at what is happening in the world, if we don't take care of it so as not to inflict evil or harm? There is no lesser evil or a greater evil. The harm is the harm. It comes from a heart that has no love. I hope I explaned you how it works and we can go further. Namely, how is the position of our God, that He is responsible for the injustices that we observed everywhere, and certainly in dictatorial countries, in all the wars in Africa, Asia, etc, or He isn't?

Of course this is not the fault of Him, and I'm so sorry that you think that. The God he gave commandment of love, which denies everything that is happening around us. Also gave us free will,  which is the reason for this whole mess.

"The second is this: 'Love your neighbor as yourself.' There is no commandment greater than these." Mark 12:31


 The man is responsible for evil, the man who lost his beautiful heart. Of course I dont want to say, that everybody is a bad person and acts badly all the time. It happens. Sometimes, seldom, often or too often.

I just only wanted to answer the question. And ask you, which other religions, which philofophy tells you about the love or where in science books is writing something like above.